Anna Lissewska - komentarze w artykułach

Zawsze warto przeprosić

Każdemu z nas czasem zdarza się zranić kogoś bliskiego. Przyznanie się do tego wymaga odwagi. Prośba o przebaczenie to najlepsza droga do naprawienia wzajemnych relacji.

Rozmowa z Anną Lissewską, psychoterapeutką

Czy zło, którego dopuścili się nasi bohaterowie, można w ogóle wybaczyć?
Co najtrudniej jest "odpuścić"?

Najtrudniej przebaczyć coś, czego, jak nam się wydaje, sami nigdy byśmy nie zrobili. Najłatwiej nam to przychodzi, kiedy potrafimy utożsamić się z winowajcą. Postawić się w jego sytuacji, zrozumieć, czemu tak postąpił. Przyjaciółka, która dopuszcza myśl, że może jej się kiedyś zdarzyć zawieść czyjeś zaufanie, prędzej wybaczy nielojalność. Kobieta, której zdarzył się flirt, łatwiej wybaczy mężowi skok w bok.

Czy są ludzie, którzy krzywdzą innych, ale nigdy nie mają z tego powodu poczucia winy?

Tak, są tacy, którzy zupełnie nie dostrzegają uczuć innych ludzi. Mogą wyrządzić komuś sporo zła, a i tak tego nie zauważą, bo nie umieją spojrzeć na sprawę oczyma drugiej osoby. Nawet jeśli wiedzą, że nie byli w porządku, zupełnie się tym nie przejmują. Dla nich problem wybaczania po prostu nie istnieje.

Kto łatwiej przyznaje się do podłości i przeprasza: kobiety czy mężczyźni?

To bardziej zależy od osobowości niż płci, ale możemy uogólnić - kobiety łatwiej proszą o przebaczenie, bo same łatwiej wybaczają. Zwykle są wrażliwsze, bardziej czułe na cierpienie innych. Dla mężczyzny - nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy - najważniejszy jest honor, godność. Przepraszanie jest dla niego często czymś upokarzającym. Tym bardziej, gdy nie ma pewności, że jego przeprosiny zostaną przyjęte. Mężczyźni podświadomie uważają, że muszą być niezależni i silni, a przepraszanie kogoś jest przyznawaniem się do słabości, wystawianiem na czyjąś łaskę lub niełaskę.

Często, podobnie jak Piotr, czy Beata, zaczynamy nienawidzić osób, które skrzywdziliśmy. Dlaczego?

Złość w tym wypadku to reakcja obronna psychiki - jesteśmy wściekli na kogoś, kto nas "stawia pod ścianą", zmusza do zrobienia rachunku sumienia, przyznania, że zawiniliśmy. A przecież sami i tak cały czas czujemy ciężar winy, dręczą nas nie dające się w żaden sposob zagłuszyć wyrzuty sumienia. Wstydzimy się swojego postępku. Aby nie przeżywać niechcianych uczuć, podświadomie próbujemy odwrócić sytuację: to nie my, lecz ta druga osoba jest winna.

Jak przerwać ten zaklęty krąg: krzywdy, winy, wyrzutów sumienia?

Przeprosić. To chyba najlepsza rada. Wyciągnąć rękę na zgodę. Osoby, które kogoś poważnie zraniły, często się boją odrzucenia, zwłaszcza, gdy wciąż zależy im na osobie, którą tak mocno dotknęły. Warto przemóc ten strach i podjąć próbę pokazania, jak bardzo nam przykro. No, chyba że jest już na to za późno, straciliśmy z tą osobą kontakt, nie mamy możliwości, by prosić ją o wybaczenie osobiście. Jednak, kiedy mamy choćby najmniejszą szansę, trzeba próbować. Zrobimy to również dla siebie. Przepraszając, przyznajemy się do winy. Uznajemy: "OK, zachowałam lub zachowałem się jak świnia, ale naprawdę szczerze tego żałuję". Po takich słowach obu stronom będzie lżej.

Ale czy naprawdę jest sens, żeby facet, który kilka lat nie miał kontaktu z porzuconą dziewczyną, nagle prosił o przebaczenie? Albo przyjaciółka, która zniszczyła drugiej małżeństwo?

Jeżeli to była tak ważna osoba, że winowajca przez kilka lat nie uporał się z dręczącym go poczuciem winy, to uważam, że warto zaryzykować. Poza tym przecież nie trzeba przepraszać twarzą w twarz. Można wysłać list. Albo pozostanie on bez echa, i wtedy będziemy mieli jasność, że ta osoba nie chce mieć z nami kontaktu, albo dostaniemy odpowiedź. I będziemy wiedzieli, że mamy szansę przynajmniej na rozmowę. Myślę, że te wszystkie lęki, które trapią winowajców, to obrona przed przykrą chwilą konfrontacji, momentem, kiedy będzą musieli stanąć twarzą w twarz i powiedzieć jasno: "Jestem winny".

Załóżmy, że poproszę o przebaczenie. Co dalej?

Oczywiście, że przepraszając nie cofniemy tego, co się stało. Naiwnością jest myślenie, że od razu przestaniemy czuć się winni. Nie możemy też oczekiwać, że automatycznie uzyskamy rozgrzeszenie. Wybaczanie to długi proces. Ale najważniejsze zrobić ten pierwszy krok.

Rozmawiał Łukasz Pokorowski