Anna Lissewska - NASTOLATEK.PL

„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł ZDRADA RODZICA

Rodzina, jaka jest, taka jest, ale ma być w komplecie. Tata z mamą mają być razem a ich psim obowiązkiem jest zapewnić dzieciom nienaruszalny świat. Tak myślicie, dopóki świat nie zacznie się chwiać w posadach, gdy z początku niezrozumiałe awantury w końcu odsłonią sekret, którego nie dało się dłużej trzymać w ukryciu - jeden z rodziców ma romans. Gdy sekret wypłynie na wierzch, rodzic z mniejszą dbałością o pozory znika z domu, czasem się wyprowadza, zaczyna się piekło. Drugi cierpi, zamyka się w swoim bólu, i tak tracicie nie jednego, ale oboje rodziców. To moment, w którym rzeczy oczywiste: „kochacie się i kłócicie, raz jest lepiej raz gorzej, ale jesteście razem”, przestają takimi być.
Do tej pory nie zastanawialiście się, jakie jest małżeństwo waszych rodziców, czy się kochają, czy sypiają ze sobą. Ich związek, jeśli nie byliście do tej pory świadkiem ciągłych awantur a życie zwyczajnie płynęło z dnia na dzień, właściwie was nie obchodził. Bo myśli przeciętnego nastolatka kręcą się wokół jego własnej osoby. Rodzice mają się o was troszczyć a jednocześnie się nie wtrącać i wiadomo, że nigdy nie są w stanie sprostać waszym oczekiwaniom, bo i tak troskę będziecie przeżywać jako nadmiar opieki, a pozwolenie na swobodę jako brak dbałości. Jesteście skupieni na sobie a sytuację w domu postrzegacie przez pryzmat swoich potrzeb. Nie przychodzi wam do głowy, że rodzice to odrębne istoty, z których każda ma swoje życie, a nie tylko obowiązki rodzicielskie i małżeńskie. Zdradę jednego z rodziców przeżywacie jako zdradę was i rodziny, ale przede wszystkim jako przykrą konfrontację z faktem, że rodzice nie żyją tylko dla was. Romans jednego z nich jest zimnym prysznicem budzącym z pięknego snu, w którym dla rodziców jesteście najważniejsi, a ich małżeństwo służy tylko zajmowaniu się wami i zapewnieniu wam pełnej rodziny. Do tego młodzieńcze ideały, z którymi tak trudno się rozstać – z czarno-białym światem, w którym ten dobry to wierny, oddany żonie/mężowi i dzieciom, rezygnujący ze swoich potrzeb na rzecz rodziny, a złym jest ten, kto szuka szczęścia poza domem, a przecież ślubował wierność po grób, kto w ogóle szuka szczęścia, a przecież powinno mu wystarczyć, co ma. Zobaczyć mamę czy tatę w innym niż do tej pory świetle, pozwolić, by runął obraz, jaki mieliście na ich temat i na temat swojej rodziny, odbrązowić ideały i pogodzić się z tym, że problemy małżeńskie nie dotyczą tylko znajomych i sąsiadów, ale także waszych najbliższych i WAS… to normalny, choć bolesny proces dorastania, przyspieszony przez zdradę rodzica. Cierpicie, bo ktoś was wrzuca w dorosłość, na którą nie czujecie się gotowi.
Najprościej byłoby obrazić się na tego, który zdradza, obwinić go za utratę złudzeń i szczęśliwego dzieciństwa, odwrócić od niego, ukarać swoim wrogim milczeniem za to, że nie liczy się z wami, tylko realizuje swoje zachcianki, stać się powiernikiem tego, który został zdradzony, pokazać swoje przymierze z tym, który stoi murem na straży szczęśliwej rodziny…, ale serce krwawi. Bo jakbyście nie byli wściekli na zdradzającego, że pozbawił was świętego, rodzinnego spokoju, to jednak nadal jest ojcem czy matką, których potrzebujecie.
Romans, zdrada to rzeczywiście niezbyt dojrzały sposób radzenia sobie z kryzysem w małżeństwie, z poczuciem, że małżonek nie spełnia oczekiwań, nie zaspokaja potrzeb, nie jest tym, kogo teraz chciałoby się przy sobie mieć. Kryzysy są czymś normalnym, zarówno w związku jak i osobiste i szukanie rozwiązania w romansie, zanim dokładnie przyjrzało się sobie i swojej relacji z dotychczasowym partnerem, nie jest ani rozwojowe, ani twórcze, ani mądre. Ale ludzie są tylko ludźmi, wasi rodzice też, i to być może najbardziej przykra konfrontacja, jaką musicie przeżyć w związku ze zdradą, na jaką pozwolił sobie jeden z nich. Sytuacja rzeczywiście odsłania ich najciemniejsze strony. Widzicie jak zdradzający oszukuje, kręci, jaki jest w tym śmieszny, a wam wcale nie do śmiechu, jak zdradzany mści się, manipuluje, szantażuje, jak oboje wywlekają małżeńskie brudy, wrzeszczą, wpadają w histerię, niszczą… to okropne widzieć taki obraz swoich rodziców. Jako dzieci chcieliście, aby byli idealni, potem chciał nie chciał, trzeba było zobaczyć ich w nieco bardziej realnym świetle, ale nadal mieliście nadzieję, że są w miarę normalnym małżeństwem i nie mają problemów. Wystarczy, że wy je macie. Przecież problemy są waszą domeną, rodzice są od ich rozwiązywania i wspierania was, więc muszą być silni i ze wszystkim sobie świetnie radzić. Tymczasem… są ludźmi takimi jak wy. Każdy z nich jest kimś zwyczajnym, pełnym ograniczeń i słabości. I ten „zły”, który zdradził, i ten „dobry”, który padł jego ofiarą, tak przynajmniej chcielibyście to widzieć, choć w rzeczywistości i ten drugi jakoś się do tej zdrady musiał przyczynić. Związek to dwoje ludzi, jak się psuje, to każdy ma w tym udział, ale przeważnie tylko jeden oddelegowany zostaje do zdrady. Oczywiście żaden z nich nie zdaje sobie z tego sprawy, ale tak już jest: życie w stadzie oznacza wzajemne oddziaływanie na siebie, nieświadome gry, przerzucanie na siebie swoich niechcianych uczuć i potrzeb (nieraz już o tym pisałam). A więc zdrada jednego rodzica, to tak naprawdę uświadomienie sobie, że oboje mają „swoje za uszami”. A skoro okazuje się, że nie są dojrzali emocjonalnie i mają psychologiczne problemy, to pora też zrozumieć, że ich zachowanie jest tego wynikiem, a nie, że wymierzone jest przeciwko wam.
To rzeczywiście okropne, gdy nastolatek staje się świadkiem rozgrywek swoich rodziców. Bo zdrada, romans często mają taki charakter - są mało dorosłym sposobem powiedzenia sobie, że w małżeństwie jest źle. Czasem dzieje się tak, bo ten, który zdradza, nie umie powiedzieć inaczej, a czasem, bo zdradzany nie chciał do tej pory słuchać, a najczęściej obie te rzeczy naraz. Gdy nastolatek stoi z boku, często widzi więcej, niż jego niby dorośli rodzice i to też jest dla niego przykre, gdy czuje się mądrzejszy od nich. Pada dziecięca nadzieja na super mądrych rodziców, którzy z racji, że tacy mądrzy, ochronią swoje dziecko przed wszelkim złem świata. To kolejny przejaw dorosłości, gdy zaczynamy rozumieć, że rodzice są równie mądrzy i niemądrzy jak my i że rzeczywiście są sprawy czy momenty w życiu, w których okazujemy się mądrzejsi od nich.
Nie ma szansy by dzieci, gdy rodzice się kłócą, rozchodzą czy zadają sobie ból, nie angażowały się w ich sprawy, w końcu to ich rodzice. Ale prawda jest taka, że nie do dziecka należy naprawianie małżeństwa i ratowanie rodziny. Nie ma takiej możliwości, by mu się udało. Nawet jeśli jest mądre i dorosłe, jest za blisko, by nie dać się wmanipulować w tę rozgrywkę i zawsze dzieje się to jego kosztem. Owszem, nastolatek może znaleźć (i na ogół czyni to nieświadomie) jakiś sposób na zatrzymanie ojca czy matki, na przykład rozchorowując się na groźną chorobę lub sprawiając ogromne problemy wychowawcze. W ten sposób jednoczy rodziców we wspólnym celu ratowania go. Ale nie dość, że nie jest to bezpieczny sposób, to w dodatku zupełnie nie twórczy. Gdy zagrożenie minie, wrócą problemy małżeńskie, a tylko ich rozwiązanie a nie odwrócenie od nich uwagi, daje związkowi szansę. To kolejny trudny moment doroślenia, gdy trzeba zmagać się z tym, że nie ma się wpływu na najbliższe osoby i że muszą sobie same z tym poradzić, zwłaszcza, że są dorosłe i to ich życie. Co najwyżej można im spróbować poradzić, o ile są w stanie posłuchać nastolatka, że może pora iść do specjalisty od kryzysów, psychologa czy psychoterapeuty, ale stanowczo odradzam prowadzenia małżeńskich negocjacji, czy jeszcze gorzej – bawienia się w posłańca między jednym rodzicem a drugim.
Stawanie się powiernikiem jednego z nich (na ogół tego, który wygląda na pokrzywdzonego), może być miłe, ale też niebezpieczne dla waszego rozwoju. Ulegacie wtedy złudzeniu, że rodzic-rywal został wyeliminowany i wreszcie ten ukochany jest wasz, tylko wasz. Poczytajcie w innych artykułach (np. w DUŻA RÓŻNICA WIEKU MIĘDZY PARTNERAMI, SEKS DZIWNY, SEKS BARDZO DZIWNY, PSYCHIKA CZYLI ODKRYWANIE ZAGINIONEGO LĄDU) o sytuacji edypalnej, wtedy zrozumiecie, że daliście się w to wciągnąć dla własnych korzyści, niekoniecznie dla was dobrych, bo zamiast koniecznego dla prawidłowego rozwoju przeżycia bycia wykluczonym z rodzicielskiej pary, macie edypalną pseudo wygraną z wszystkimi złymi tego konsekwencjami na przyszłość. Z tej samej problematyki edypalnej wynikają wasze uczucia związane z nowym partnerem, czy partnerką zdradzającego rodzica. O ile można było przymykać oczy na fakt, że mama sypia z tatą i udawać przed samym sobą, że jesteście jedną rodziną, w której rodziców i dzieci nic nie odgranicza, nawet drzwi od ich sypialni, o tyle fakt istnienia kochanki/kochanka nie pozwala już dalej się łudzić. Czasem dopiero wtedy jesteście skłonni uznać, że szczególna więź z rodzicem i bycie dla niego kimś jedynym i wyjątkowym, to tylko iluzja. Kochanka/kochanek okazują się na tyle ważni, że rodzic jest skłonny poświęcić wasze niezmącone rodzinne szczęście. To dla was dowód, że wy tak ważni dla niego nie jesteście, że jesteście kimś gorszym, mniej kochanym od tego, z kim się związał i rozciąga się to na całe wasze jestestwo - czujecie się kimś o nikłej wartości, właściwie nikim, skoro rodzic „wolał ją/jego niż was”. W tej sytuacji zdradzony rodzic staje się bliższy nie tylko dlatego, że łączy was jedno cierpienie, ale czasem dlatego też, że to pierwsza okazja, by być z nim tak blisko i wreszcie poczuć się kimś jedynym i wyjątkowym dla niego.
Poczucie wykluczenia może dotyczyć nie tylko nowego związku rodzica, ale i bycia z rówieśnikami. Choć pewnie każdy z was ma wśród kolegów kogoś z niepełnej rodziny, to jednak, gdy pojawia się ryzyko, że będziecie w takiej samej sytuacji, przeżywacie lęk, że to skaże was na inność, niezrozumienie i odepchnięcie. Pojawia się też typowe przekonanie, że jesteście wyjątkowo pokrzywdzeni przez los i nikt nie jest w stanie was zrozumieć, przez co sami odsuwacie się od dotychczasowych przyjaciół, zwłaszcza tych z pełnymi, szczęśliwymi rodzinami i tym samym skazujecie się na samotność i brak potrzebnego wam w tym momencie wsparcia. Urojoną obcość rówieśników często próbujecie wynagrodzić sobie swoją wyjątkową rolą w rodzinie - kogoś, kto ją uratuje. To najgorszy z możliwych scenariuszy. Najlepszy - odnaleźć się we własnym świecie poza kręgiem rodziców, by dzięki wsparciu przyjaciół, a gdy tego wsparcia jest zbyt mało, dzięki wsparciu jakiejś dorosłej, mądrej osoby, mieć siłę przeczekać problemy najbliższych dorosłych. Bo w takiej sytuacji możecie tylko stanąć obok i pogodzić się z faktem, że to ich życie i choć ma wpływ na wasze, to jednak problem dotyczy ich związku i nie ma co się wtrącać, nawet, jeśli tego oczekują rodzice. Jeśli sami nie dorosną, nikt za nich tego nie zrobi. Dopiero gdy ich największe emocje osłabną, gdy sytuacja się wyklaruje, będzie pora naprawianie krzywd i ponowne zbliżenie. A w jakiej konfiguracji, czas pokaże. A że zdrada rodzica, romans, separacja, rozwód zmuszają was do wydoroślenia nieco szybciej, cóż… to rzeczywiście smutne, ale może tylko tak wam się wydaje, że jeszcze na dorosłość nie pora;) Każdy, kto nie jest już dzieckiem, wie, że w życiu są chwile dobre i złe, bo takie jest życie.